Pływają w kopalni i czują się świetnie [ROZMOWA TYGODNIA]
Pływają w kopalni, Wiśle pod Wawelem, czy górskiej rzece. Jak ryby w wodzie czują się w falach Bałtyku. Morsy z „Białego Misia” są rozpoznawalnie nie tylko w Jastrzębiu, ale i poza jego granicami. To marka sama w sobie. O zaletach morsowania rozmawiamy z szefową Jastrzębskiego Klubu Morsów „Biały Miś” – Manuelą Antos.
![Pływają w kopalni i czują się świetnie [ROZMOWA TYGODNIA]](https://cdn2.dev2.nowiny.pl/im/v1/news-900-widen/2025/01/20/237271_1737401948_86262900.webp)
Katarzyna Barczyńska-Łukasik: Naprawdę pływacie w kopalni?
Manuela Antos: Jasne (śmiech). Co roku przedstawiciele naszego stowarzyszenia biorą udział w Tarnogórskiej Podziemnej Sztafecie Pływackiej w dawnej kopalni srebra w Tarnowskich Górach. Jak opowiadają, to niesamowite doznanie. Większości z naszych panów kopalnia kojarzy się z wydobyciem węgla, a tu taka odmiana i na dodatek pływanie. Wprawdzie nie schodzą aż tak daleko pod ziemię, bo tylko 30 metrów, ale zawsze to coś.
Zupełnie niedawno pływaliście w Wiśle pod Wawelem w Krakowie. To również nie jest standardowe morsowanie.
- Co roku bierzemy udział w przedsięwzięciu pod nazwą „Przeciągnij Smoka przez Wisłę”. Trzeba po prostu przepłynąć wpław na drugi brzeg rzeki. Zadaniem do wykonania było holowanie smoczycy Matyldy, która bez pomocy sobie nie poradzi. Ta impreza to też okazja do dobrej zabawy, a przy okazji odwiedzamy Kraków.
Wróćmy jednak do mniej ekstremalnych akwenów, jak baseny
- Jasne, w każdą niedzielę kąpiemy się na kąpielisku „Zdrój”, tuż nieopodal naszego pięknego parku. Spotykamy się zawsze o godzinie 15:00. Wiadomo, że na takie ekstremum, jak morsowanie w kopalni czy przepłynięcie Wisły pod Wawelem, nie każdy się zdecyduje, ale zapraszamy na nasz basen. Lodowata woda również gwarantowana.
Wchodzi pani do tej lodowatej wody i to naprawdę jest przyjemne?
- Tak (śmiech) i to bardzo. Od 13 lat praktykuję morsowanie i czerpię z tego przyjemność. Wchodzę do wody i zanurzam się aż po szyję. Na początku czuję dreszcze, co przeradza się w euforię i przypływ energii. Krótko mówiąc, chce mi się żyć.
Jednak nie od razu dała się pani przekonać do morsowania
- To prawda. Mój mąż trzy lata był morsem, zanim ja sama zdecydowałam się wejść do zimnej wody w zimie. Jednak nie żałuję, bo było warto. Dodam, że morsuje również mój 9-letni wnuczek i bardzo mu się to podoba.
A więc, co daje morsowanie?
- Na pewno nabywa się odporność i lżej przechodzi przeziębienia. Nasza skóra jest gładka. Panie cenią to, że nie mają zmarszczek lub są prawie niezauważalne. Po wyjściu z wody czuję się, jakbym zażyła pobytu w jakimś SPA, a to tylko albo aż zimna woda. Ona potrafi zdziałać cuda.
I każdy może wskoczyć do basenu z zimną wodą albo rwącej górskiej rzeki?
- No może nie wskoczyć. Wejście do wody poprzedzamy solidną rozgrzewką. Potem dopiero można się zanurzyć w wodzie. Przy czym nie muszą to być długie sesje. Wystarczy 30 sekund, od czego ja zaczynałam. Po czym wychodzimy, ćwiczymy i na tym możemy zakończyć albo znowu wejść na te 30 sekund. Wprawdzie są osoby, które potrafią 10 minut spędzić w lodowatej wodzie, jak mój mąż, ale to nie jest obowiązkowe dla każdego. Dodam, że najmłodszy nasz mors ma 4 lata, a najstarszy 89.
Co pani powie tym, którzy chcieliby spróbować, ale się boją?
- Strach, obawa jest czymś normalnym. Zawsze udzielamy rady nowicjuszom. Jeśli ktoś leczy się i ma świadomość ograniczeń z tym związanych, zawsze może skonsultować się z lekarzem rodzinnym i już bez obaw przyjść na spotkanie. Chętnie wprowadzimy go w świat morsowania.
Co trzeba mieć ze sobą, aby wejść do wody?
- Warto zaopatrzyć się w specjalne buty neoprenowe. Dzięki nim nie marzniemy w stopy. Dobrze jest mieć na głowie czapkę, bo to właśnie przez tę część ciała tracimy najwięcej ciepła. Przydadzą się też rękawiczki. Oczywiście szlafrok lub bluza, które będą pomocne przy rozgrzewce. O ciepłą herbatę po morsowaniu to już my dbamy.
Można was spotkać również nad Bałtykiem?
- Co roku wyjeżdżamy całą ekipą na Międzynarodowy Zlot Morsów w Mielnie. Nie tylko kąpiemy się w Bałtyku, ale bierzemy udział we wspólnej zabawie. Nieraz wygrywaliśmy zawody w wielu konkurencjach lub zajmowaliśmy czołowe miejsca. To naprawdę wielka i fantastyczna impreza, warto się na nią wybrać. To bardzo dobry czas, który możemy spędzać razem. Chciałabym dodać, że w Mielnie pięć razy obroniliśmy tytuł „Mrozoodpornych” i otrzymaliśmy symboliczne klucze do miasta.
O rzut beretem mamy Beskid Śląski, czy tam również morsujecie?
- W Brennej mamy zakończenie sezonu morsowania. Korzystamy z rwącej rzeki Brennicy, która gwarantuje zimą górską wodę. Wyjazdy w to miejsce to nasza tradycja. Kończymy oczywiście imprezą, tańcami, zabawą. My, morsy z klubu „Biały Miś”, po prostu lubimy być razem, to nasz sposób na życie.
Na jednym ze zdjęć widziałam morsa z piłą
- Nie ma się czego bać (śmiech). Zdarza się, że musimy używać piły, kiedy lód zamarznie. Piła jest nieodzowna. Zresztą jak możemy wziąć do ręki kawał lodu, to czujemy, że mamy do czynienia z prawdziwą zimą. Wtedy morsy czują się najlepiej.
I takiej zimy życzę wszystkim „Białym Misiom”
- Dziękuję w imieniu misiów i zapraszam do wspólnego morsowania.